Deszcz jak dreszcz bywa przyjemny. Dreszcz jak deszcz – by rosnąć niezbędny. Okazało się, że jestem zbyt. Dziś – szesnastego września, w trochę za chłodny, ale wciąż pogodny dzień okazało się, że jestem zbyt.
Siedziałem w kawiarni przy stoliku w pierwszym rzędzie. Od przechodniów dzieliło mnie splunięcie. Użyłbym innego, łagodniejszego sformułowania, ale sami zobaczycie, że te pasuje. Czytałem książkę i wyjątkowo nie miałem w uszach słuchawek z muzyką. Było mi przyjemnie. Czytałem o czyimś nieszczęściu, ale autorka wiedziała, co robi, więc nie miałem wyrzutów sumienia. Usłyszałem – ty, peale! – Podniosłem wzrok ponad książkę z myślą, że to pewnie do mnie.
Tak jakby nie było to nic nadzwyczajnego i nie działo się pierwszy raz.
Dwóch mężczyzn podeszło w agresywnym tempie i kontynuowało.
– Co, pedele? Pierdol się. Siedzisz sobie?
– Co? – Przyznaje, że mogłem odpowiedzieć coś bardziej adekwatnego do sytuacji, ale byłem w zbyt wielkim szoku, że to jednak dzieje się naprawdę.
– Masz z tym jakiś kurwa problem, pedale? – Przyglądałem się nadal, siedząc z założoną nogą na nogę – Co się gapisz? Zrobisz coś? – Spytali.
Nic nie zrobiłem. Przyglądałem się i miałem nadzieje, że ktoś zareaguje.
Nikt nie zareagował. Było ich dwóch. Jeden – widocznie pod wpływem narkotyków, a drugi prawdopodobnie pijany. Ukradli mi okulary. Nawet nie wiedziałem, że je wzięli, dopóki nie zauważyłem, że zostały rzucone na ziemię, gdy odeszli. Ktoś ze stolika za mną krzyknął – Ej! To chyba nie twoje, co? Faktycznie, okulary były moje.
110299r
Okulary w reakcji na te słowa zostały momentalnie wyrzucone, ale tylko na chwilę, bo drugi, ten pijany – podniósł je, założył i splunął, patrząc na mnie z pogardą. Okazało się, że jestem zbyt. Tylko jaki?
Nie poszedłem za nimi, nie od razu. Zamarłem w bezruchu i było mi wstyd. Jestem zbyt wielką pizdą, żeby zareagować? A co jeśli mają nóż? Co, jeżeli to, że jestem większy, nie wystarczy? Dlaczego ludzie wokół nie reagują? Oni też nie lubią pedałów? Może gdybym odpowiedział im, że jestem hetero – oddaliby mi okulary?
Płakałem. Długo płakałem. Gniewne i bezsilne łzy leciały i nie przestawały. Wredne pedały. Siedzą i czytają. Kłują w oczy tych normalnych.
Zeznałem służbom, co się stało. Robiąc to, nie czułem się dobrze. Ludzie wokół przyglądali się oczami, w których nie widziałem współczucia, tylko zawracanie dupy. Może się mylę. Pierwszy raz w życiu donoszę na drugiego człowieka. Sam powinienem wymierzyć sprawiedliwość. Okładka książki jest wystarczająco twarda, a ja szybko chodzę, więc ich dogonię.
– W porządku? – Spytała policjantka – Zrobili panu coś?
– Nie. Tylko te okulary… – To były moje wklęsłe okulary. Lubiłem je.
– Współczuję. Chyba naprawdę współczuła. Jej oczy mi pomogły. Widziałem w nich zrozumienie. Postara się ich złapać i im wpierdoli – tak sobie pomyślałem.
Szukałem ich, ale nie znalazłem. Nie okularów. Oprawców. Tych, którzy zastają serdecznych, cieszących się dniem facetów – a zostawiają pedałów z ranami, które stają się obrzydliwymi bliznami. Kolejna do kolekcji. Nie wiem, czy tam wrócę. Kawa i ciastko były dobre, ale niesmak pozostał. Okazało się, że jestem zbyt.
110299r